sobota, 24 kwietnia 2010

Nazywam się Khan

Dzisiaj będę was zapraszała do kina. Wczoraj odbyła się premiera jednego z największych hitów mumbajskiego kina ostatnich miesięcy. "Nazywam się Khan" to najnowsze dzieło Karana Johara (tego, który wyreżyserował "Czasem słońce, czasem deszcz". W rolach głównych ulubiona filmowa para tegoż reżysera, czyli Kajol i Shah Rukh Khan.
O czym ten film jest? O miłości, ale z dramatyczną historią tle. Obraz niesie ze sobą przesłanie, że ludzie dzielą się tylko na dobrych i złych. Inne podziały, które wszędzie można zobaczyć, są bez sensu, bo rodzą tylko agresję i nienawiść. I właśnie z tym musi zmierzyć się Rizwan. Muzułmanin cierpiący na zespół Aspergera. Chce udowodnić całemu światu, że bycie wyznawcą Islamu nie czyni nikogo terrorysty. Stąd słynne "My name is Khan and I'm not a terrorist".
Filmu jeszcze nie widziałam, ale czytałam wiele sprzecznych recenzji. Jedno jest pewne. W każdym filmie Johara możemy spodziewać się cukierkowego zakończenia. Pewne jest też to, że w filmie jest wiele niedociągnięć, niemożliwych wydarzeń ( w "Czasem słońce, czasem deszcz" bohaterka nie usłyszała lądującego w jej ogródku helikoptera, a w "Gdyby jutra nie było" bohater z poważną (miał umrzeć za kilka tygodni) wadą serca biega sobie jakby nigdy nic po NY). Wiem też, że nieważne jak kiepski ten film będzie, mimo braku "tańczonych" (i tłumaczonych) piosenek, ja go będę wielbić. Jak wszystkie projekty Karana Johara:)

Dorzucam wam mój ulubiony zwiastun tego filmu. Enjoy!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Desi FDC

Miło wiedzieć, że w dalekich Indiach jest ktoś, kto ciągle o mnie pamięta i wysyła mi cudne koperty.
Dziękuję Ci, Jyoti:)
Niedawno wstawiałam kopertę z indyjskimi świętami. Ta koperta pochodzi właśnie z tej serii. Na jednym znaczku możemy zauważyć Diwali.

Druga koperta pokazuje kościół Świętego Serca w Shimli. Jest to miasteczko położone u stóp Himalajów.
Fani kina indyjskiego mogli obejrzeć miasteczko "z bliska". W nim kręcone były sceny filmu z Ajayem Devganem i Rani Mukherjee "Chori Chori: każdy ma prawo do miłości". Filmu nie polecam, ale miasteczko fajne.
Witraż na kopercie pochodzi właśnie z tego kościoła. Myślę, że nie powstydziłaby się go żadna z polskich świątyń...

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Tak blisko, a jednak daleko.

Kartkowa posucha powoli zaczyna się przełamywać. Dziś dostałam kopertę od brata zza Buga. Dziwne jest to, że wciąż tak mało wiemy o Białorusi. A przecież przez wiele lat te tereny należały do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Łączy nas wspólna historia, etnografia, kultura. Jednak nadal ciężko znaleźć wspólny język.
Może się mylę, a chłodne stosunki pomiędzy naszymi krajami są sztucznie wywoływane przez władze Białorusi. Czytałam kiedyś, że z powodu 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem mieliby się spotkać przywódcy wszystkich państw, których tereny należały do Rzeczpospolitej w 1410. Myślę, że to byłoby fajne spotkanie. Moim zdaniem w relacjach z Białorusią powinno się podkreślać to co nas łączy.
A tak jak mówiłam, łączy nas wiele. Osoba Adama Mickiewicza jest właśnie wspólnym elementem. My mówimy: polski wieszcz. Jest w tym prawda, ale również i przesada. Mickiewicz pisał po polsku dlatego, bo w tym języku porozumiewały się elity wielokulturowego państwa, jakim była Rzeczpospolita. W swoich utworach nawiązywał do białoruskiej kultury, podań ludowych i pieśni gminnych.

W jego utworach możemy dostrzec piękno litewskiej/białoruskiej przyrody. Któż nie słyszał o "pagórkach leśnych", czy "łąkach zielonych szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych". Czytając dzieła Mickiewicza każdy ma wrażenie jakby właśnie się tam znajdował. W jednym na pewno się z poetą zgadzam. Polska przyroda jest najpiękniejsza!




Chciałabym kiedyś tam pojechać, nie tylko po to by przekonać się o pięknie tamtych terenów. Mój dziadek stamtąd pochodzi. A kto wie, może odkryłabym jakiś sławnych przodków:)
Te ostatnie obrazki przyszły do mnie pod postacią dwóch panoramicznych pocztówek. Mój skaner brutalnie je poćwiartował..

Widziałam, że wielu moich postcrossingowych znajomych umieszczało na swoich blogach wpisy informujące o sobotniej tragedii.
Chyba nie ma Polaka, którego nie dotknęło to wydarzenie. Jednych mniej, innych bardziej, ale nikt nie przeszedł obok tego obojętnie. Ja również. Nie miałam możliwości głosować na Prezydenta Kaczyńskiego, ale wiem, że nie zrobiłabym tego. W wielu momentach nie zgadzałam się z jego polityką, zachowaniami, poglądami. Nie oznacza to jednak, że należy mu się pośmiertny szacunek, zarówno jako człowiekowi, ale również jako głowie państwa, wybranej demokratycznie przez moich rodaków.
Jak wiele osób w Polsce wyrażam nadzieję, że ta śmierć nie jest bezcelowa, że salon polityczny będzie miejscem rzetelnej, merytorycznej dyskusji, a nie personalnych kłótni.
Łączę się w bólu z wszystkimi bliskimi ofiar smoleńskiej tragedii.
To wszystko. Więcej niech mówią mądrzejsi niż ja.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Indie znowu zagościły u mnie w domu. A to za sprawą dwóch cudownych osób. Jyoti i Vijay, nie wiem jak się odwdzięczę za te cuda. Od Jyoti dostałam cudowną kopertę FDC z indyjskimi świętami. Indie są tak wielkim i różnorodnym krajem, że nie wszystkie święta obchodzone są wszędzie, a na pewno nie tak samo. Mają jedną cechę wspólną. Wszyscy Indusi uwielbiają świętować, więc wszędzie celebracja jest głośna, wesoła i kolorowa. Z pokazanych na znaczkach świąt, bardzo chciałabym kiedyś móc uczestniczyć w Diwali. Zachwycam się za każdym razem, gdy widzę zdjęcia z tego święta. Więcej na ten temat napiszę na jesieni, gdy przyjdzie na nie czas:)

W kopercie znalazłam śliczne znaczki przedstawiające inne festiwale. Cudne!!

Gdyby nie napis na tej kartce, nikt nie powiedziałby że została wysłana z Indii. Niestety nawet tam pada śnieg.
Jeszcze raz dziękuję Jyoti!!

Czas na kartkę od Vijaya. Przedstawia śliczną świątynie w południowym stanie Indii-Tamilnadu. Pisałam już kiedyś o oryginalnych zdobieniach wieńczących wieże południowych świątyń. więcej już nie piszę. Podziwiajcie budowlę z miasta Tanjore. Dzięki Vijay!

wtorek, 30 marca 2010

Powrót...

Zeszły tydzień był dla mnie bardzo wyczerpujący i dlatego na blogu nie pojawiła się żadna notka. A wszystko za sprawą Bollywood Festiwalu, czyli jedynej okazji gdy w Polsce można zobaczyć filmy rodem z Indii. Przez cały tydzień mieszkałam u dziadków, bo inaczej nie wyrobiłabym się czasowo z powrotami do domu i odrabianiem lekcji. Filmy były przeciętne, a niektóre z Bollywoodem miały wspólnego tyle, ile ja z baletem. Aczkolwiek nie uważam tego tygodnia za stracony, fajnie było zobaczyć Kylie Minogue czy Snoopa śpiewających piosenki do indyjskiej muzyki.
Do kartek dorwałam się w weekend, ale dopiero dziś mam czas, żeby je wszystkie zarejestrować i choć częścią z nich się pochwalić...
To miasto znane jest chyba każdemu postcrosserowi z Polski i na pewno niektórym zagranicznym. Mowa oczywiście o podkarpackiej miejscowości Jarosław, skąd pochodzi forumowa Graza82. Dziękuję Ci, Agnieszko. Jarosław jak zawsze wygląda bosko...:)

Następna kartka to panna Migotka z Muminków, dla tych mniej zorientowanych powiem, że była to dziewczyna głównego bohatera tejże bajki.

Znaczek bardzo pasuje do kartki, bo przedstawia Małą Mi.

Ta kartka bardzo mnie zaintrygowała. Nadeszła z Litwy. Nie wiem gdzie dane miejsce się znajduje, ale na pewno warto tam pojechać. Widok jest zachwycający. Szperałam w necie, ale nic nie znalazłam na ten temat. Czy ktoś tam był i wie, dlaczego tam jest tyle krzyży. Myślę, że mogły one być darem Litwinów dla Matki Boskiej z prośbą o wstawiennictwo...

Na deser została chyba jedyna kartka z Niemiec, co do której nie mam zastrzeżeń. Przyjemnie się na nią patrzy, gdy za oknem robi się coraz bardziej ponuro... brrrr:)

niedziela, 14 marca 2010

Krykiet

Oglądaliście kiedyś mecz krykieta? Ja to robiłam dziś pierwszy raz. Przeczytałam zasady ze wszelkich dostępnych polskich źródeł, ale i tak to nic nie dało... Nadal nie rozumiem jak się liczy punkty, co to "run" ani "wicket". Zupełnie nie mogę zrozumieć szału w Indiach z powodu krykieta. Tam jest on traktowany jako sport narodowy, a Sachin Tendulkar (najlepszy zawodnik) to największy idol Indusów bez względu na płeć, wiek, religię czy kastę. Często można usłyszeć: "Jeśli krykiet jest religią, to Sachin jest bogiem".
Filmy indyjskie też często nawiązują do krykieta. W
"Lagaan" Indusi musieli wygrać mecz krykieta z Brytyjczykami, by uniknąć płacenia podatku. W "K3G" główna bohaterka zachwyca się grą Sachina, a zdanie: "na Anglików nie można liczyć, bo w ostatniej minucie może się wydarzyć wszystko" można usłyszeć kilkakrotnie.
No, ale wrócmy do dzisiejszego meczu. Nie ukrywam, że sport mnie nie interesuje i oglądałam go ze względu na Shah Rukha. Kilka lat temu razem z przyjaciółmi (min. z Juhi Chawlą, aktorką) wykupił drużynę Kolkata Knight Riders. Jest to chyba najbardziej znana drużyna tej dyscypliny na świecie, pomimo że nie ma dużych osiągnięć. Shah Rukh stara się przyciągnąć widzów jak tylko może. Nagrywa piosenki zagrzewające do walki (oczywiście nie śpiewa, tylko pokazuje się na ekranie), by to zobaczyć wpiszcie w YT: korbo lorbo jeetbo re. King organizuje również pokazy mody, fotografuje się w najnowszych strojach drużyny, no i oczywiście przychodzi na trybuny.
W tym sezonie IPL (Indian Premier League) KKR rozegrało dwie walki. Obydwie wygrane. Ta dzisiejsza toczyła się z drużyną Royal Challengers Bangalore, wspieraną przez bollywoodzką aktorkę Katrinę Kaif (moim zdaniem słowo aktorka to za dużo powiedziane, ja nazywam ją kawałkiem drewna i nie wiem, czemu ciągle jest angażowana do filmów). Drużyna Shaha jako pierwsza zdobyła 135 runów i tym samym zakończyła mecz ze zwycięstwem.
Na zdjęciu Ishaan Sharma rzucający piłkę.

sobota, 13 marca 2010

FDC



Chyba wezmę przykład z mojego kolegi Vijaya i zacznę zbierać koperty FDC. Niektóre z nich są śliczne! Mam już 2 z Indii, a ostatnio dotarła do mnie chińska. W drodze są już kolejne, bo umówiłam się na regularną wymianę. A wam jak się podoba?

Przepraszam, że wpisy pojawiają się tylko w weekendy, ale marzec mam taki zawalony, że po prostu nie wyrabiam.

Głubczyce



Będzie teraz o małym miasteczku położonym gdzieś w województwie opolskim. Miasteczko małe, ale bardzo stare i o długiej historii. Pierwsze wzmianki pochodzą z początków XII stulecia, kiedy osada była pod władaniem czeskim.
W 1921 roku mieszkańcy Śląska mogli zdecydować, czy należec do Polski, czy Niemiec. Niestety prawie 100% obywateli Głubczyc wybrało Niemcy. Dopiero po II Wojnie Światowej Głubczyce stały się "nasze". Niemców wysiedlono, a masowo zaczęli napływać polscy przesiedleńcy.
Kartki dostalam od forumowej mevo, czyli Bernadety. Jeszcze raz bardzo dziękuję:)

Desi

Ten tydzień był bardzo bogaty dla mnie. Dostałam aż 3 kartki z mojego ukochanego kraju. Dziękuję bardzo: Shishir, Hari, Sonali.
Kartka od Shishira to moja ulubiona. Przedstawia księcia w jego haremie. W Polsce harem kojarzy się głównie z krajami arabskimi, ale na dworach indyjskich rajów też można było je spotkać. Jednym z najliczniejszych haremów był ten należący do Cesarza Akbara. Nie dość, że facet miał około 300 żon, to musiał także utrzymać 5000 kobiet w haremie. Nie wiadomo, czy mu współczuć, czy zazdrościć...

Kartka od Sonali pochodzi z Rajastanu, czyli kraju Rajów (królów). Udaipur jest jednym z największych miast tego stanu. Największą atrakcją miasta jest pałac na wodzie (mnie też kojarzą się nasze warszawskie Łazienki). Pałac był letnią rezydencją rajastańskiej dynastii Mewar. Budowano go w latach 1743-46. Trzy lata to dość krótki okres na wybudowanie takiego cuda. Dzisiaj jest tam baaaardzo luksusowy hotel.Wszyscy fani Jamesa Bonda mogli zobaczyć pałac w filmie "Octopussy".

Kolejna pocztówka doleciała aż z Tamilnadu, czyli jednego z południowych stanów. Pokazuje największą statuę na świecie, czyli posąg Mahabali. Był on władcą jednego z państewek na terenie dzisiejszych Indii. Jednak jego kontakty z Vishnu i Shivą sprawiły, że jego również zaczęto czcić. Posąg został wybudowany około roku 981.

sobota, 6 marca 2010

Krtek

Jako dziecko wychowane w postkomunistycznym kraju, a w dodatku w latach 90. nie miałam kablówki, by oglądać kreskówki przez cały dzień. Wieczorynka to było święto. A jakie bajki tam puszczali... Ja najbardziej lubiłam Krecika i Muminki. Muminki już dostałam, a Krecik też przyszedł do mnie kilka dni temu. Krecik pochodził z Czechosłowacji, a odcinki przedstawiały różne przygody krecika. Raz znalazł gumę do żucia, raz poszedł do miasta,a moim ulubionym odcinkiem był ten, w którym razem z przyjaciółmi cały las by przestraszyć lisa i w ten sposób obronić siebie. Krecik oprócz "ahoj" nie mówił nic. Za to jego śmiech lub płac poruszał każdego.
Krecika dziś możemy spotkać jedynie na YT, bo TVP go nie puszcza. Podobno gdzieś w Warszawie jest sklep gdzie można kupić pluszowe postacie z bajek z lat 90. może kiedyś kupię sobie swojego Krecika:)
Kilka lat temu Krecik zaangażował się w głośną w Polsce sprawę, chodzi o Dolinę Rospudy.

Tallińska twierdza i dzieło Hoocha


Pocztówka przedstawia twierdzę, jakich nie mało w całej Europie. Budowla została wzniesiona już w początkach XIV wieku. Była najważniejszą częścią systemu obronnego Tallina. Wieża armatnia, która ma 82 metry i grube na 5 metrów mury zostały dodane w XVI w.
Kartka przyszła w bardzo fajnym momencie, bo akurat czytam "Potop", a tam o twierdzach, armatach i kolubrynach jest dosyć sporo...

Ta kartka to reprint holenderskiego malarza Pietera de Hoocha. Żył w XVII w. i lubował się w malowaniu scen z życia zwykłych ludzi. Na jego obrazach możemy zobaczyć wnętrza kamienic, a także wąskie uliczki w holenderskich miastach. Próbowałam znaleźć w internetowym archiwum dzieł sztuki informacji o tytule tego dzieła. Nie znalazłam.
Warto dodać, że kartka jest stara (nadawczyni nie określiła jak bardzo). A ja lubię wszelkie starocia.

Nimes


O tym miejscu już pisałam, . Ta kartka przedstawia amfiteatr w Nimes z trochę innej strony. Widać tu, że nawet takie stare miejsca mogą tętnić życiem.

czwartek, 4 marca 2010

Gwiazda twittera..

Od kilku miesięcy używam coraz silniejszego w Polsce medium, jakim jest twitter. Mogę pochwalić się już odpowiedziami od Donalda Tuska, Michała Kamińskiego i Siddhartha. Dziś do tej listy mogę dołączyć kolejnego indyjskiego aktora. Nazywa się Bachchan. Abhishek Bachchan. Polskiej widowni znany jest głównie z filmu "Nigdy nie mów żegnaj" gdzie gra kochającego męża Rani Mukherjee. Prywatnie jego żoną jest Aishwarya Rai, którą nawet nie zainteresowani Bollywoodem kojarzą... Bocian (Bollywoodzkie gwiazdy mają różne przezwiska na polskich forach...) pochodzi z aktorskiej rodziny. Jego ojcem jest największy idol Indusów w latach 70. czyli Amitabh Bachchan, matka również była znaną aktorką, nazywa się Jaya i porzuciła karierę by zająć się rodziną. W "Czasem słońce, czasem deszcz" zagrali nawet małżeństwo (rodzice głównego bohatera, a tak btw to Abhi też tam zagrał, ale go wycieli).
Już niedługo odbędzie się w Krakowie festiwal, na którym będzie można obejrzeć Bolly filmy. W jednym z nich zagrali obaj panowie (kolejna ciekawostka: junior zagrał tam ojca seniora). Jak głosi onet.pl http://film.onet.pl/0,0,2136813,wiadomosci.html jedną z głównych atrakcji bedzie Bachchan senior. Napisałam w tej sprawie do juniora na twitterze. No i proszę:

Chciałabym tam pojechać... Ale fundusze, szkoła i masa innych czynników mi nie pozwala...

wtorek, 2 marca 2010

Shah Rukh


Wiem, że zanudzam was tymi ciągłymi postami o Indiach, ale tak mnie ucieszył jeden filmik, że muszę się nim tu pochwalić...
Radio Zet jest patronem medialnym filmu "Nazywam się Khan" w Polsce (zapraszam do kina 28 marca lub od 14 kwietnia!!). Jest to najnowszy film Shah Rukha, który podobno w niczym nie przypomina Bollywooda. Reżyserem jest ten sam pan, który popełnił znane w Polsce "Czasem słońce, czasem deszcz", a Shah Rukhowi partneruje Kajol Devgan, czyli jego partnerka z ww filmu. Już zmierzam do końca... Shah Rukh nagrał specjalny filmik, w którym zachęca do oglądania MNIK (skrót od "My Name Is Khan"). Zachęca w nim również do słuchania Radia Zet!
http://www.radiozet.pl/Kultura/Filmy/Recenzje-Filmow/Nazywam-sie-Khan

No i teraz pewnie wszyscy mają mnie za nienormalną... ale co tam!

niedziela, 28 lutego 2010

Happy Holi!

Tym razem nie będzie o pocztówkach:)
Jutro hindusi będą celebrować najbardziej kolorowy dzień w roku:) Ludzie wyjdą na ulicę cali ubrani na biało i będą obrzucać się kolorowymi proszkami oraz polewać zabarwioną wodą. Moim marzeniem jest wziąć kiedyś udział w obchodach tego święta w Indiach...
Krajobraz przed imprezą wygląda tak:

Po wielkiej bitwie wszyscy wyglądają pięknie obsypani barwnym pyłem.

Dlaczego oni to robią? Czytałam gdzieś, że jest to przywitanie wiosny i pożegnanie suchego monsunu. Porównałabym to do topienia Marzanny. Ludzie cieszą się, że zima za nimi i wkrótce zacznie padać życiodajny deszcz. Jednak ta teoria nie jest do końca prawdziwa. Gdyby tak było Holi byłoby obchodzone również przez muzułmanów, sikhów, chrześcijan i buddystów. Nie jest łatwo znaleźć przyczyny obchodów Holi. Obrzędy hinduizmu są różne w różnych rejonach Indii, lub mają inne początki. Tak więc na południu Holi upamiętnia bogu Kamie. Legenda mówi, że tego dnia Kama został spopielony przez Śiwę na jednej z gór. Żona Kamy- Rani na pamiątkę jego śmierci kazała wyznawcom śpiewać tego dnia pieśni o zabarwieniu erotycznym oraz składać ofiary z drzewa Aśoki, którego kwiaty symbolizują miłość fizyczną. Na północy Holi symbolizuje zwycięstwo Kryszny nad Putaną. Będąc w Indiach tego dnia można natknąć się na inscenizacje tej potyczki. Oczywiście jest to wielkie uogólnienie. W tak wielkim kraju nic nie jest jednoznaczne...
Holi, ze względu na swój urok, często jest przedstawiany w filmach z Bollywood. Dlatego, aby lepiej wczuć się w klimat tego święta proponuję obejrzenie piosenki z filmu "Mohabbatein". To moja ulubiona piosenka pokazująca Holi.


No i najważniejsze: HAPPY HOLI!!

środa, 24 lutego 2010

Muminki

Już nigdy nie będę narzekać na kartkę z Finlandii! Dostałam dziś kopertkę z narysowanymi Muminkami, a w kopercie była śliczna kartka.

W środku była dołączona płyta z piosenkami z Muminków w wersji normalnej i karaoke. Wszystko po fińsku. Świetna zabawa!

wtorek, 23 lutego 2010

Indie.

Dostałam dziś piękną kopertę od mojej znajomej Jeevan Jyoti. Jyoti-thanks! It's awesome!

FDC przedstawia tradycyjne indyjskie tkaniny. Najbardziej podoba mi się jedwab z Benaresu, miasta które polskim fanom Bollywoodu kojarzy się tylko z betelem. Ale wszystkie tkaniny mogą zachwycać, głównie misternością wykonania.
W kopercie znajdowały się dwie pocztówki. Jedna z nich przedstawia typowy krajobraz stanu Himachal Pradesh, gdzie mieszka Jyoti.

Druga przedstawia kobietę ubraną w tradycyjny strój mieszkańców Kinnauri (to jednostka administracyjna wchodząca w skład stanu Himachal Pradesh). Szukałam w googlach, ale nie wiem czemu nosi ona błyskotki zasłaniające oczy. Pewnie niezbyt to wygodne, ale czego się nie zrobi aby być piękną...

W kopercie znalazłam również śliczne znaczki. Ten przedstawia Aruna Kumara Chatterjee (1926-1980) znanego jako Uttam Kumar. Uttam był jedną z gwiazd kina bengalskiego. Od najmłodszych lat przesiąkał aktorstwem, jego rodzina prowadziła teatr. Pierwszą rolę zagrał w wieku 10 lat w adaptacji jednej z powieści Tagore'a, Kariera aktorska musiała poczekać kilka lat kiedy młody Arun chodził do szkoły, pochłaniał go również sport, w którym odnosił sukcesy. Ukończył wyższe studia, po któryh podjął pracę księgowego w jednym z biur w Kidderpore. W wolnym czasie grał w amatorskich przedstawieniach teatralnych. Z jedną z grup wyruszył do Kalkuty gdzie został "zwerbowany" przed wytwórnię filmową Tollygunge Studio. Pierwszy film, w którym zagrał to "Mayador", który nigdy nie był wyświetlany. Jego kolejnym etapem w karierze była rola w filmie Nitina Bose "Drishtidan" (premiera tego się odbyła).
Kontynuował karierę jako aktor, reżyser i producent. Zagrał nawet w kilku produkcjach kina hindi, lecz jego serce zostało przy Bengali cinema. Kiedy rząd indyjski ustanowił Narodową Nagrodę dla najlepszego aktora i aktorki był pierwszym, który ją otrzymał (za rolę w filmie "Antony Firingi" w 1967r.) Uttam zmarł w wieku 54 lat, a przyczyną zgonu był rozległy zawał serca...
Niestety nie miałam przyjemności oglądać żadnego z filmów Uttama, a szkoda bo na pewno był wspaniałym aktorem.

Drugi znaczek przedstawia Madhubalę, czyli jedną z największych aktorem kina hindi (czyli Bollywoodu) w latach 50. i 60. Madhubala, a właściwie Mumtaz Begum Jehan Dehlavi pomimo ogromnego talentu i świetnej kariery nie miała szczęśliwego życia. Była wykorzystywana przez swojego ojca jako maszynka do zarabiania pieniędzy. To on negocjował kontrakty, rozmawiał z reżyserami a nawet decydował z kim ma spotykać się córka. Pierwszym filmem, który osiągnął sukces był "Mumtaz Mahal". W 1951 roku wysąpiła razem z bożyszczem tłumów Dilipem Kumarem w dramacie "Tarana". Był to początek trwającego sześć lat romansu pomiędzy dwójką aktorów (oczywiście szanowny tatuś o tym nie wiedział). Związek zakończył się gdy Dilip składał zeznania przeciwko ojcu ukochanej. Prawdziwy rozgłos przyniosła jej rola w "Mughal-e-Azam", filmie który nawet dziś zachwyca rozmachem. Madhubala grała tam Anarkali-niewolnicę, ukochaną księcia Salima, który był synem Cesarza Akbara (historia miłosna Anarkali i Salima to tylko legenda, tak jak to, że matką Salima była Jodha). Salima grał oczywiście Kumar (gdy zaczynano pracę nad filmem byli razem). Granie Anarkali nie pozostało bez wpływu na zdrowie aktorki. Reżyser kazał zakuć Madhubalę w ciężkie łańcuchy, gdy zemdlała badania lekarskie wykazały poważną wadę serca. Jednak nawet to nie powstrzymało jej ojca przed wykorzystywaniem córki. W 1960 roku aktorka wyszła za mąż za popularnego playback singera Kishore'a Kumara. Małżeństwo jednak nie trwało długo (po miesiącu Madhubala wróciła do domu rodziców).
Ostatnie lata życia spędziła w samotności. Zmała w 1969 r. w wieku 36 lat.
Z różnych powodów nie obejrzałam wielu Bollywoodzkich "klasyków", a wielu aktorów z tamtych lat znam tylko z tego co o nich przeczytałam. "Mogoła Wielkiego" obejrzałam na YT. Było warto! Wystarczy spojrzeć na Madhubalę by dostrzec, że ma ona coś w sobie... Szkoda, że dzisiejsze aktorki nie są choć w połowie tak czarujące...

Pompeje i Colorado

Znowu musimy przenieść się o kilka lat wstecz. 2000 lat temu wybuch wulkanu całkowicie zniszczył tętniące życiem miasto. Lawa Wezuwiusza sprawiła, że pompejczycy zostali wiecznie młodzi, do dziś możemy oglądać co robili gdy zastała ich śmierć. Niektórzy uciekali, a inni zamienieni w rzeźby ciągle wykonują codzienne czynności...

Następna kartka przedstawia cudny krajobraz amerykańskiego stanu Colorado.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Francja i egzotyka...

Przenosimy się do Imperium Romanum, a dokładniej do jednej z francuskich prowincji. Historia miasta Nimes w południowej Francji sięga jeszcze czasów przed Chrystusem, jednak miasto zaczęło prężniej się rozwijać gdy znalazło się w granicach Cesarstwa. Razem z rzymskim zaborcą w miasteczku pojawiły się zdobycze ówczesnej cywilizacji: akwedukty, drogi, budownictwo świeckie i sakralne i oczywiście miejsca rozrywki, jak ten amfiteatr wybudowany za panowania Oktawiana Augusta.

Kartka bardzo mi się podoba, tak samo jak znaczek-reprint jednego z dzieł Van Gogha.

A teraz obiecana egzotyka-pocztówka z Warszawy. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, że będę kiedyś opisywała ją na blogu. Pocztówka pokazuje śliczną ulicę Piwną (która ciągle myli mi się z chmielną). Piwna, jak nie trudno zgadnąć, to jedna z ulic na warszawskim Starym Mieście, a tam bywam często (zagłębie India Shopów). Ulica ta też jest poniekąd związana z moją pasją... Zawsze gdy jestem na Starówce z bratem i ojcem próbuję ich namówić na wizytę w Namaste India (indyjska restauracja). Jak na razie nigdy tam nie byłam;(

sobota, 20 lutego 2010

Wszystkiego po trochu...

Zebrałam wszystkie kartki z tygodnia i wrzucam je teraz. Przepraszam za opóźnienia, ale po szkole wracam taka padnięta, że nie mam siły na nic.
Pierwszą kartkę dostałam z Bydgoszczy od Mikisa. Bydgoszcz to miejsce urodzenia Michała. Jako, że trwa Rok Chopinowski, a za dwa dni rozpoczną się tygodniowe obchody urodzin Fryderyka, warto wspomnieć o wybitnym pianiście związanym z tym miastem. Mowa oczywiście o Rafale Blechaczu, laureacie Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. W tym tygodniu można zobaczyć i posłuchać Rafała w warszawskiej Filharmonii, gdzie przez cały tydzień brzmieć będą utwory Chopina.

Następna kartka przyszła z Richmond w stanie Virgina. Przedstawia miejsca, które każdy będąc w Richmond musi zobaczyć! Dwa pomniki, które widzimy na kartce przedstawiają Jerzego Waszyngtona. Może jestem dziwna i się nie znam, ale postac na koniu przypomina mi Bonapartego...

Teraz kolejny chiński widoczek. Niestety nadawczyni nie napisała gdzie fotografia została zrobiona. Ona sama pochodzi z Changqing, więc obrazek może przedstawiać okolice tego miasta. Jak tam jest zielono!

Nadeszła pora na widoczek, który przypomina te, które pogoda tworzyła w Polsce jakiś czas temu. Teraz zaczyna się odwilż i wszędzie jest mokro i szaro.
Suomenlinna to twierdza w jednej z helsińskich dzielnic. Dzisiaj nie pełni roli obronnej, ma jednak znaczenie dla turystyki. Od kilkunastu lat jest jedną z pozycji z listy światowego dziedzictwa UNESCO.

wtorek, 16 lutego 2010

Norwegia,Niemcy, Białoruś i USA

Kartka przedstawia bramę jednego z mińskich stadionów. Została wybudowana w 1934. Niestety wojna nie oszczędziła konstrukcji. Część kolumnady została odbudowana w 1954 i dziś jest to jedna z atrakcji Mińska.

Następna kartka przedstawia miasteczko Bad Karlshafen położone gdzieś u naszych zachodnich sąsiadów. Zostało założone w 1699 przez francuskich hugenotów. Miasto otocznone jest gęstym lasem, mieszkaniem mitów i legend, które były inspiracją dla bajek braci Grimm. W pobliżu znajduje się także zamek śpiącej królewny. Musi być cudny...

Skoki narciarskie to chyba jedna z najnudniejszych dyscyplin jakie znam. Nie rozumiem całego tego szumu związanego z Małyszem, dmuchania do telewizora itp. Ja w ogóle nie jestem pasjonatką sportów zimowych. Dlatego dziwi mnie, że ktoś chciał wysłać mi kartkę ze skocznią narciarską. Na Wielkiej Krokwi byłam, ale na tą w Oslo chyba bałabym się wejść...

Ostatnia kartka wzbudziła zachwyt wśród domowników. Dostałam ją z walentynkowego tagu i to niestety jedyna walentynka jaką w tym roku dostałam;( Kartka przyszła z Nowego Jorku i jest repliką kartek wysyłanych na początku dwudziestego wieku.

A na drugiej stronie była fajna naklejka: