czwartek, 11 lutego 2010

Król popu


Nie trzeba przedstawiać mężczyzny na fotografii. Życie MJa to dowód na to jak łatwo zjednać sobie sympatię ludzi, być dla nich autorytetem i stracić to z powodu nieuzasadnionego podejrzenia. Nie chciałabym mieć takiego życia. To chyba najgorsze co może człowieka spotkać-być samotnym wśród tłumu.
Szkoda też, że dopiero śmierć zmieniła spojrzenie wielu osób na sztukę jako tworzył. To powinno być oceniane, a nie jego osobowość...
Nigdy nie byłam fanka Michaela, chociaż jego muzyka mi się podoba, dlatego zdziwiłam się znajdując tą kartkę w skrzynce. Dotarła do mnie z Chin i jak wynika ze stempla, szła tylko 5 dni.

Skoro notka opowiada o królu, to powiem, że mój Król jest już w Berlinie. Jestem ciekawa europejskich recenzji MNIK i liczę na choćby małą relację w polskich mediach z tego wydarzenia. Czasem zazdroszczę Niemcom, że do nich przyjeżdżają z Bollywood,a do nas nie...
Mi pozostaje tylko czekać na polską premierę "Nazywam się Khan" już 16 kwietnia. I wszystkich postcrosserów zachęcam do obejrzenia:)

2 komentarze:

  1. może to głupie ale mam w samochodzie w odtwarzaczu płytę z przebojami MJa, którą włożyłem tam dzień po jego śmierci i której do dziś stamtąd nie wyjąłem :/

    OdpowiedzUsuń