Pierwsza nadeszła z Holandii. Co prawda Mikołaj mnie już jakiś czas temu odwiedził, ale ten też jest śliczny. Właściwie to nie jest Mikołaj, to Sinterklaas i to on podobno jest pierwowzorem pana w czerwonym kubraczku z reklam Coca-Coli.

Druga kartka nadeszła z dalekiej Rosji. Tego pana nie powinno się chyba przedstawiać. To sam towarzysz Gagarin spogląda na nas z fotografii. Przystojny był, nieprawdaż...?

Nadeszła kolej na prawdziwą perełkę, a właściwie koronę. Z tego co mi wiadomo, słowo "taj" znaczy korona w hindi. Ten budynek miał być pośmiertnym ukoronowaniem pięknej Mumtaz Mahal przez jej męża Shahjahana (albo Szahdźahana, zależy co kto woli:)). To już mój trzeci widoczek na Taj Mahal. Jak na razie każdy jest inny. Byłoby fajnie zebrać jak największą ich liczbę. Podobno Taj jest jak kobieta-o każdej porze dnia wygląda inaczej. Chciałabym to kiedyś zobaczyć...

przepiękne!
OdpowiedzUsuń