niedziela, 28 lutego 2010

Happy Holi!

Tym razem nie będzie o pocztówkach:)
Jutro hindusi będą celebrować najbardziej kolorowy dzień w roku:) Ludzie wyjdą na ulicę cali ubrani na biało i będą obrzucać się kolorowymi proszkami oraz polewać zabarwioną wodą. Moim marzeniem jest wziąć kiedyś udział w obchodach tego święta w Indiach...
Krajobraz przed imprezą wygląda tak:

Po wielkiej bitwie wszyscy wyglądają pięknie obsypani barwnym pyłem.

Dlaczego oni to robią? Czytałam gdzieś, że jest to przywitanie wiosny i pożegnanie suchego monsunu. Porównałabym to do topienia Marzanny. Ludzie cieszą się, że zima za nimi i wkrótce zacznie padać życiodajny deszcz. Jednak ta teoria nie jest do końca prawdziwa. Gdyby tak było Holi byłoby obchodzone również przez muzułmanów, sikhów, chrześcijan i buddystów. Nie jest łatwo znaleźć przyczyny obchodów Holi. Obrzędy hinduizmu są różne w różnych rejonach Indii, lub mają inne początki. Tak więc na południu Holi upamiętnia bogu Kamie. Legenda mówi, że tego dnia Kama został spopielony przez Śiwę na jednej z gór. Żona Kamy- Rani na pamiątkę jego śmierci kazała wyznawcom śpiewać tego dnia pieśni o zabarwieniu erotycznym oraz składać ofiary z drzewa Aśoki, którego kwiaty symbolizują miłość fizyczną. Na północy Holi symbolizuje zwycięstwo Kryszny nad Putaną. Będąc w Indiach tego dnia można natknąć się na inscenizacje tej potyczki. Oczywiście jest to wielkie uogólnienie. W tak wielkim kraju nic nie jest jednoznaczne...
Holi, ze względu na swój urok, często jest przedstawiany w filmach z Bollywood. Dlatego, aby lepiej wczuć się w klimat tego święta proponuję obejrzenie piosenki z filmu "Mohabbatein". To moja ulubiona piosenka pokazująca Holi.


No i najważniejsze: HAPPY HOLI!!

środa, 24 lutego 2010

Muminki

Już nigdy nie będę narzekać na kartkę z Finlandii! Dostałam dziś kopertkę z narysowanymi Muminkami, a w kopercie była śliczna kartka.

W środku była dołączona płyta z piosenkami z Muminków w wersji normalnej i karaoke. Wszystko po fińsku. Świetna zabawa!

wtorek, 23 lutego 2010

Indie.

Dostałam dziś piękną kopertę od mojej znajomej Jeevan Jyoti. Jyoti-thanks! It's awesome!

FDC przedstawia tradycyjne indyjskie tkaniny. Najbardziej podoba mi się jedwab z Benaresu, miasta które polskim fanom Bollywoodu kojarzy się tylko z betelem. Ale wszystkie tkaniny mogą zachwycać, głównie misternością wykonania.
W kopercie znajdowały się dwie pocztówki. Jedna z nich przedstawia typowy krajobraz stanu Himachal Pradesh, gdzie mieszka Jyoti.

Druga przedstawia kobietę ubraną w tradycyjny strój mieszkańców Kinnauri (to jednostka administracyjna wchodząca w skład stanu Himachal Pradesh). Szukałam w googlach, ale nie wiem czemu nosi ona błyskotki zasłaniające oczy. Pewnie niezbyt to wygodne, ale czego się nie zrobi aby być piękną...

W kopercie znalazłam również śliczne znaczki. Ten przedstawia Aruna Kumara Chatterjee (1926-1980) znanego jako Uttam Kumar. Uttam był jedną z gwiazd kina bengalskiego. Od najmłodszych lat przesiąkał aktorstwem, jego rodzina prowadziła teatr. Pierwszą rolę zagrał w wieku 10 lat w adaptacji jednej z powieści Tagore'a, Kariera aktorska musiała poczekać kilka lat kiedy młody Arun chodził do szkoły, pochłaniał go również sport, w którym odnosił sukcesy. Ukończył wyższe studia, po któryh podjął pracę księgowego w jednym z biur w Kidderpore. W wolnym czasie grał w amatorskich przedstawieniach teatralnych. Z jedną z grup wyruszył do Kalkuty gdzie został "zwerbowany" przed wytwórnię filmową Tollygunge Studio. Pierwszy film, w którym zagrał to "Mayador", który nigdy nie był wyświetlany. Jego kolejnym etapem w karierze była rola w filmie Nitina Bose "Drishtidan" (premiera tego się odbyła).
Kontynuował karierę jako aktor, reżyser i producent. Zagrał nawet w kilku produkcjach kina hindi, lecz jego serce zostało przy Bengali cinema. Kiedy rząd indyjski ustanowił Narodową Nagrodę dla najlepszego aktora i aktorki był pierwszym, który ją otrzymał (za rolę w filmie "Antony Firingi" w 1967r.) Uttam zmarł w wieku 54 lat, a przyczyną zgonu był rozległy zawał serca...
Niestety nie miałam przyjemności oglądać żadnego z filmów Uttama, a szkoda bo na pewno był wspaniałym aktorem.

Drugi znaczek przedstawia Madhubalę, czyli jedną z największych aktorem kina hindi (czyli Bollywoodu) w latach 50. i 60. Madhubala, a właściwie Mumtaz Begum Jehan Dehlavi pomimo ogromnego talentu i świetnej kariery nie miała szczęśliwego życia. Była wykorzystywana przez swojego ojca jako maszynka do zarabiania pieniędzy. To on negocjował kontrakty, rozmawiał z reżyserami a nawet decydował z kim ma spotykać się córka. Pierwszym filmem, który osiągnął sukces był "Mumtaz Mahal". W 1951 roku wysąpiła razem z bożyszczem tłumów Dilipem Kumarem w dramacie "Tarana". Był to początek trwającego sześć lat romansu pomiędzy dwójką aktorów (oczywiście szanowny tatuś o tym nie wiedział). Związek zakończył się gdy Dilip składał zeznania przeciwko ojcu ukochanej. Prawdziwy rozgłos przyniosła jej rola w "Mughal-e-Azam", filmie który nawet dziś zachwyca rozmachem. Madhubala grała tam Anarkali-niewolnicę, ukochaną księcia Salima, który był synem Cesarza Akbara (historia miłosna Anarkali i Salima to tylko legenda, tak jak to, że matką Salima była Jodha). Salima grał oczywiście Kumar (gdy zaczynano pracę nad filmem byli razem). Granie Anarkali nie pozostało bez wpływu na zdrowie aktorki. Reżyser kazał zakuć Madhubalę w ciężkie łańcuchy, gdy zemdlała badania lekarskie wykazały poważną wadę serca. Jednak nawet to nie powstrzymało jej ojca przed wykorzystywaniem córki. W 1960 roku aktorka wyszła za mąż za popularnego playback singera Kishore'a Kumara. Małżeństwo jednak nie trwało długo (po miesiącu Madhubala wróciła do domu rodziców).
Ostatnie lata życia spędziła w samotności. Zmała w 1969 r. w wieku 36 lat.
Z różnych powodów nie obejrzałam wielu Bollywoodzkich "klasyków", a wielu aktorów z tamtych lat znam tylko z tego co o nich przeczytałam. "Mogoła Wielkiego" obejrzałam na YT. Było warto! Wystarczy spojrzeć na Madhubalę by dostrzec, że ma ona coś w sobie... Szkoda, że dzisiejsze aktorki nie są choć w połowie tak czarujące...

Pompeje i Colorado

Znowu musimy przenieść się o kilka lat wstecz. 2000 lat temu wybuch wulkanu całkowicie zniszczył tętniące życiem miasto. Lawa Wezuwiusza sprawiła, że pompejczycy zostali wiecznie młodzi, do dziś możemy oglądać co robili gdy zastała ich śmierć. Niektórzy uciekali, a inni zamienieni w rzeźby ciągle wykonują codzienne czynności...

Następna kartka przedstawia cudny krajobraz amerykańskiego stanu Colorado.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Francja i egzotyka...

Przenosimy się do Imperium Romanum, a dokładniej do jednej z francuskich prowincji. Historia miasta Nimes w południowej Francji sięga jeszcze czasów przed Chrystusem, jednak miasto zaczęło prężniej się rozwijać gdy znalazło się w granicach Cesarstwa. Razem z rzymskim zaborcą w miasteczku pojawiły się zdobycze ówczesnej cywilizacji: akwedukty, drogi, budownictwo świeckie i sakralne i oczywiście miejsca rozrywki, jak ten amfiteatr wybudowany za panowania Oktawiana Augusta.

Kartka bardzo mi się podoba, tak samo jak znaczek-reprint jednego z dzieł Van Gogha.

A teraz obiecana egzotyka-pocztówka z Warszawy. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, że będę kiedyś opisywała ją na blogu. Pocztówka pokazuje śliczną ulicę Piwną (która ciągle myli mi się z chmielną). Piwna, jak nie trudno zgadnąć, to jedna z ulic na warszawskim Starym Mieście, a tam bywam często (zagłębie India Shopów). Ulica ta też jest poniekąd związana z moją pasją... Zawsze gdy jestem na Starówce z bratem i ojcem próbuję ich namówić na wizytę w Namaste India (indyjska restauracja). Jak na razie nigdy tam nie byłam;(

sobota, 20 lutego 2010

Wszystkiego po trochu...

Zebrałam wszystkie kartki z tygodnia i wrzucam je teraz. Przepraszam za opóźnienia, ale po szkole wracam taka padnięta, że nie mam siły na nic.
Pierwszą kartkę dostałam z Bydgoszczy od Mikisa. Bydgoszcz to miejsce urodzenia Michała. Jako, że trwa Rok Chopinowski, a za dwa dni rozpoczną się tygodniowe obchody urodzin Fryderyka, warto wspomnieć o wybitnym pianiście związanym z tym miastem. Mowa oczywiście o Rafale Blechaczu, laureacie Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. W tym tygodniu można zobaczyć i posłuchać Rafała w warszawskiej Filharmonii, gdzie przez cały tydzień brzmieć będą utwory Chopina.

Następna kartka przyszła z Richmond w stanie Virgina. Przedstawia miejsca, które każdy będąc w Richmond musi zobaczyć! Dwa pomniki, które widzimy na kartce przedstawiają Jerzego Waszyngtona. Może jestem dziwna i się nie znam, ale postac na koniu przypomina mi Bonapartego...

Teraz kolejny chiński widoczek. Niestety nadawczyni nie napisała gdzie fotografia została zrobiona. Ona sama pochodzi z Changqing, więc obrazek może przedstawiać okolice tego miasta. Jak tam jest zielono!

Nadeszła pora na widoczek, który przypomina te, które pogoda tworzyła w Polsce jakiś czas temu. Teraz zaczyna się odwilż i wszędzie jest mokro i szaro.
Suomenlinna to twierdza w jednej z helsińskich dzielnic. Dzisiaj nie pełni roli obronnej, ma jednak znaczenie dla turystyki. Od kilkunastu lat jest jedną z pozycji z listy światowego dziedzictwa UNESCO.

wtorek, 16 lutego 2010

Norwegia,Niemcy, Białoruś i USA

Kartka przedstawia bramę jednego z mińskich stadionów. Została wybudowana w 1934. Niestety wojna nie oszczędziła konstrukcji. Część kolumnady została odbudowana w 1954 i dziś jest to jedna z atrakcji Mińska.

Następna kartka przedstawia miasteczko Bad Karlshafen położone gdzieś u naszych zachodnich sąsiadów. Zostało założone w 1699 przez francuskich hugenotów. Miasto otocznone jest gęstym lasem, mieszkaniem mitów i legend, które były inspiracją dla bajek braci Grimm. W pobliżu znajduje się także zamek śpiącej królewny. Musi być cudny...

Skoki narciarskie to chyba jedna z najnudniejszych dyscyplin jakie znam. Nie rozumiem całego tego szumu związanego z Małyszem, dmuchania do telewizora itp. Ja w ogóle nie jestem pasjonatką sportów zimowych. Dlatego dziwi mnie, że ktoś chciał wysłać mi kartkę ze skocznią narciarską. Na Wielkiej Krokwi byłam, ale na tą w Oslo chyba bałabym się wejść...

Ostatnia kartka wzbudziła zachwyt wśród domowników. Dostałam ją z walentynkowego tagu i to niestety jedyna walentynka jaką w tym roku dostałam;( Kartka przyszła z Nowego Jorku i jest repliką kartek wysyłanych na początku dwudziestego wieku.

A na drugiej stronie była fajna naklejka:

poniedziałek, 15 lutego 2010

Kopenhaga-opera

Dziś tylko jedna kartka. Wysłana z Belgii, a przedstawia budynek opery w Kopenhadze. Muszę przyznać, że kartka zrobiła na mnie wrażenie. Podoba mi się fasada budynków.
Koszt budowy takiego cuda to około 335 milionów euro. Jednak duński rząd nie musiał się martwic o pieniądze. Budowa w całości została sfinansowana przez Maerska Mc-Kinney Moellera-milionera i pasjonata muzyki. Jednak to duńscy podatnicy muszą utrzymywać operę. Budynek ma powierzchnię 41 tysięcy metrów kwadratowych, ponad tysiąc pomieszczeń i może pomieścić 1700 gości. Do wykończenia foyer (pow. ok. 4 tys. metrów kwadr.) użyto włoskiego marmuru, jednak to nic w porównaniu z dachem. Pokrywaja go płyty 24. karatowego złota. Robi wrażenie?
"Nowa opera" znajduję się w pobliżu Zamku Królewskiego, a także w pobliżu słynnej syrenki. Budynek nosi imię królowej Małgorzaty II.
Jest coś co łączy ten budynek z Polską. Jego architekt Henning Larsen zaprojektował również słynne Złote Tarasy, jedno z najpopularniejszych warszawskich centrów handlowych.

piątek, 12 lutego 2010

Filipiny, Białoruś i polskie kotki

Słodkie kociaczki dostałam z polskiego tagu. My w domu nie mamy szczęścia do kotów. Ostatniego kotka znaleźliśmy rozjechanego, poprzedniego nam ukradli, a jeszcze wczesniejszy sam od nas uciekł.

Następna kartka to "placy miejskie" białoruskiego Mińska. Poczynając od lewej są to: Plac Wolności, Plac Niepodległości, Plac Przydworcowy i "Brama Mińska", Plac Październikowy, Plac Zwycięstwa. Moim zdaniem najładniejszy jest Plac Wolności.

No i moja ulubiona kartka na została na deser. Przyszła aż z Filipin . Możemy na niej zobaczyć dziecko, które bierze udział w paradzie nazywanej Ati-Atihan.
To moja pierwsza kartka z tak egzotycznego (dla mnie) kraju. Liczę na nastepne.

Filipińskie znaczki:

czwartek, 11 lutego 2010

Król popu


Nie trzeba przedstawiać mężczyzny na fotografii. Życie MJa to dowód na to jak łatwo zjednać sobie sympatię ludzi, być dla nich autorytetem i stracić to z powodu nieuzasadnionego podejrzenia. Nie chciałabym mieć takiego życia. To chyba najgorsze co może człowieka spotkać-być samotnym wśród tłumu.
Szkoda też, że dopiero śmierć zmieniła spojrzenie wielu osób na sztukę jako tworzył. To powinno być oceniane, a nie jego osobowość...
Nigdy nie byłam fanka Michaela, chociaż jego muzyka mi się podoba, dlatego zdziwiłam się znajdując tą kartkę w skrzynce. Dotarła do mnie z Chin i jak wynika ze stempla, szła tylko 5 dni.

Skoro notka opowiada o królu, to powiem, że mój Król jest już w Berlinie. Jestem ciekawa europejskich recenzji MNIK i liczę na choćby małą relację w polskich mediach z tego wydarzenia. Czasem zazdroszczę Niemcom, że do nich przyjeżdżają z Bollywood,a do nas nie...
Mi pozostaje tylko czekać na polską premierę "Nazywam się Khan" już 16 kwietnia. I wszystkich postcrosserów zachęcam do obejrzenia:)

środa, 10 lutego 2010

Fińska koperta

Dotarła dziś do mnie bardzo ciekawa przesyłka z Finlandii. Trochę byłam zdziwiona, że oficjalna w kopercie, ale w środku były 3 kartki. Wysłała je dwudziestoletnia Finka, strasznie zakręcona na punkcie Japonii. Wspomnę jeszcze, że na kopercie był śliczny znaczek z fińską flagą, który pewnie większość z was już widziała...
Pierwsza kartka to ilustracja z fińskiego filmu animowanego "Röllin sydän". Bajka opowiada o trolu Rollim i jego przyjaciołach, którzy wyruszają na poszukiwania magicznego przedmiotu, który ma uratować ich wioskę przed zniszczeniem, a mieszkańców przed zamianą w kamienie. Oczywiście wyprawa Rolliego trochę się komplikuje, między innymi będzie musiał skorzystać z pomocy ślicznej elfki.
Film jest także dostepny w Polsce, premiera DVD odbyła się w grudniu ubiegłego roku. Polski tytuł to "Wyprawa po magiczne serce"(co zdradza nam po co Rolli wyruszył).

Druga kartka to ulubiony obrazek nadawczyni z dzieciństwa. Chyba każdy z nas ma gdzieś podobny. Moja mama haftowała taki sam w dużo większym formacie dla swojej chrześnicy. To chyba moja ulubiona kartka z tych trzech.

Jak już pisałam, dziewczyna interesuje się Japonią, dlatego postanowiła wysłać coś związanego z jej pasją. I wysłała. Zdjęcie dwudziestoletniego Japończyka. To była największa kartka i na niej było najwięcej napisane. Dziewczyna ma fenomenalny charakter pisma. Każda literka wygląda jakby była pisana od linijki.

Wysłałam dziewczynie kartkę w podzięce. Przedstawia japońską akwarelę (albo coś innego, nie znam się na tym) z lilją.

wtorek, 9 lutego 2010


Czy mówiłam już, że nie lubię gdy nadawca kartki nic nie napisze "od siebie"? Chyba nie mówiłam, więc teraz mówię. Kartka nadeszła z portugalskiego miasteczka Aveiro i przedstawia jedną z tamtejszych fabryk. Miejscowość położona nad samym oceanem, przy ujściu rzeki Vougy. Jak mówi ciocia wikipedia, wielką atrakcją Aveiro są domy, których elewacje wykonane są ze specjalnych płytek ceramicznych. Podobno pięknie to wygląda. Tak szczerze, to chyba wolałabym pocztówkę ze zdjęciem tych domów. Nadawca nie dostanie ode mnie "thank you card", bo nie zasłużył, nawet tym, że napisał swój adres 2(!) razy.

Koleżanka z Ameryki była bardziej rozmowna. Kartka to zdjęcie murzyna w kapeluszu(taka nazwa jest wydrukowana). Niestety uległa drobnemu zniszczeniu i twarz modela zasłania biały pasek.
Pocztówka została wysłana z Minesoty, jak pisze nadawczyni, krainy tysiąca jezior, rzek i drzew. Niestety ten sielski krajobraz został w paru miejscach zniszczony przez kopalnie żelaza. Znaczki tez mi się podobają, ale oczywiście zapomniałam zeskanować. Jeden przedstawia hawajskiego surfera, a drugi śliczne żonkile.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Augustowskie noce.... i nie tylko

Znowu wstawiam kartki z opóźnieniem, ale po prostu byłam poza domem, a potem musiałam zajmować moją dwunastoletnią siostrą cioteczną, również postcrosserką. Niestety mam tylko dwie kartki do wstawienia i opisania...
To moja pierwsza kartka od Krzysztofa, znanego w środowisku pod pseudonimem greyboy. Przedstawia śliczny Augustów, który sprawił, że i ja mam ochotę na wakacje. Do Augustowa pewnie się nie wybiorę, choć na pewno warto. Przy okazji dodam, że bardzo mi się podoba Twój charakter pisma, Krzyśku... I oczywiście dziękuję za pocztówkę.

Następna kartka dotarła do mnie z Niemiec. Jak tak dalej pójdzie to chyba będę specjalistką od niemieckich pocztówek. Gdybym przeliczyła zawartość mojego pudełka, pewnie najwięcej kartek byłoby od naszych zachodnich sąsiadów.
Ta kartka przedstawia miasto Duisburg, które leży gdzieś w zagłębiu Ruhry. Nie wiem, co za budynki zostały uwiecznione na pocztówce, bo po szwabsku nie umiem gadać.

Podoba mi się jeden ze znaczków. Jeszcze trochę, a myślałabym, że tam są tylko znaczki z kwiatkami. Miła niespodzianka:)

czwartek, 4 lutego 2010

Mauzoleum Humajuna

Kolejna indyjska kartka w mojej kolekcji. Mauzoleum Humajuna zostało wybudowane w klasycznym mogolskim stylu, o ile można to tak nazwać. Tego typu budowle charakteryzują się przede wszystkim symetrią, kopułami oraz geometrycznymi kształtami. Klasycznym przykladem takiej architektury jest oczywiście Taj Mahal (w niektórych podręcznikach do matematyki, zdjęcie Tadzia ilustruje czym jest symetria). Mogołowie wyróżniali się też dużym zmysłem artystycznym w ogrodnictwie. Wyrażenie "mogolski ogród" to do dziś w Indiach synonim piękna.
Chyba warto wyjaśnić kim był ten Humajun... Był jednym z przedstawicieli dynastii Mogołów, władał w latach 1530-1556. Dziś w Indiach Humajun znany jest głównie z dwóch rzeczy: ze swojego mauzoleum tłumnie odwiedzanego przez turystów oraz z tego, że był ojcem Dżalal ad-Din Muhammada Akbara Wielkiego, czyli najwybitniejszego Mogolskiego cesarza w dziejach Indii.

Znaczki na kartce też zasługują na wstawienie.
Pierwszy z nich przedstawia Rajiva Gandhiego, syna sławnej Indiry Gandhi oraz wnuka pierwszego premiera Niepodległych Indii Jawaharlala Nehru. Jak widać wielką politykę miał we krwi. Funkcję premiera objął zaraz po zamachu, w którym zginęła Indira. Sam zginął 7 lat po niej, zamordowany przez organizację terrorystyczną Tamilskie Tygrysy ("reprezentują interesy" Tamilów na Sri Lance). Nawet po jego śmierci władza nie wymknęła się z rąk rodziny Gandhich. Żona Rajiva-Sonia jest jedną z najważniejszych postaci w indyjskiej polityce. Ubiegłoroczne wybory wygrał zarządzany przez nią Indyjski Kongres Narodowy, a premierem jest reprezentant tej partii Manmohan Singh. Coraz częściej mówi się o tym, że niebawem miejsce schorowanego sikha zajmie 35. letni Rahul Gandhi.

Kolejny znaczek to ilustracja do eposu "Geetagovinda" napisanego przez Jayadevę. Epos przedstawia dzieje miłości Krishny (na znaczku to ten niebieski) i jego ukochanej Radhy. Jayadeva napisał tą pieśń w 12. wieku, a w 1792 została ona przetłumaczona z sanskrytu na angielski. Miłość Krishny i Radhy to ważny element tradycji hinduistycznej do dziś...


Kartkę dostałam od Rupendry z Delhi:) Dzięki:)

wtorek, 2 lutego 2010

Wow:D

Też tak macie, że im więcej macie czasu tym trudniej zebrać się wam, żeby coś zrobić? Ja od dwóch dni odpoczywam i nie chciało mi się nawet skrobnąć kilku słówek o kartkach, które dostałam. Starsze mają pierwszeństwo, więc podziwiajcie:
Pocztówka z Kanady, przedstawia klawiaturę pianina. A nadawczyni wysłała mi ją, bo myślała, że lubię muzykę. No lubię, ale niekoniecznie chce dostawać takie kartki...

Patrząc na kolejna aż chce się zaśpiewać polski szlagier "Czy te oczy mogą kłamać...". Kartki z ludzkimi twarzami są ładne, ale ta do mnie nie trafia. Może dlatego, że jest zimna i nie przedstawia żadnych emocji.

Kolejna wczorajsza kartka to śliczny Jarosław od Agnieszki. Małe miasteczka mają swój klimat i żyje się w nich lepiej niż w dużych miastach. Więc podziwiajcie Jarosław wieczorową porą:)

No i doszliśmy do dzisiejszych kartek. Ta dotarła z Tajwanu i moim zdaniem jest to reklama tajwańskiego metra. Niestety nic nie udało mi się wyczytać z tego co nadawczyni pisała...

Czas na kartkę od mojego przyjaciela Vijaya. Poprosiłam go jakiś czas temu o pocztówkę ze Złotą Świątynią. Vijay uruchomił swoje kontakty i zdobył ja dla mnie. Niestety przez pomyłkę jest adresowana na jego nazwisko. Ale i tak śliczna:

Moja pierwsza koperta FDC pochodzi z Indii. Dostałam ją od bardzo miłej kobiety z Himachal Pradesh-stanu u podnóża Himalajów. FDC przedstawia zabytkowe dworce kolejowe w Indiach. Jak powszechnie wiadomo Brytyjczycy zostawili po sobie ślad w postaci bardzo dobrze rozwiniętej sieci kolejowej. O indyjskich kolejach mówi się nawet, że są największym pracodawcą na świecie. I chyba to nie jest mijanie się z prawdą. Praca na kolei cieszy się tam szacunkiem, nie tak jak u nas...
Z pokazanych dworców najbardziej podoba mi się dworzec w Mumbaju. Dawniej był to dworzec królowej Wiktorii, ale w latach 90 w Indiach panowała mania zmiany nazw przypominajacych brytyjskie panowanie. Zamieniono wtedy Bombaj na Mumbaj, Madras na Chenai, a dworze Wiktorii na CST Station.

W kopercie znalazłam tez ulotkę dotyczącą FDC oraz dwie pocztówki: